czwartek

... a może jednam Niko

Cześć!
Zamiast w poniedziałek, piesek został dostarczony we wtorek już z imieniem. Marzenie o posiadaniu własnego Tilla Lindemanna prysło, ale jestem szczęśliwa. Nazywam go różnie, to Nik, to Nikodem, to Nisio. Ale po pierwszej nie przespanej nocy trzeba było wysprzątać garaż. Ja coraz, rzadziej przesyłam zdjęcia na komputer, więc jeśli wam zależy, to po prostu zdjęcia możecie znaleźć na moim instagramie.
Starałam się też nad przyjaźnią Kostka i Nika, ale Nik jest trochę przestraszony. Zaraz do niego zejdę. Zobaczę jak się czuje. Bo od godziny 17 spał. Z małą przerwą na kolację. Także idę...
Do zobaczenia. Pa pa

niedziela

Till

Cześć!
Już jutro przywiozą mi 3-4 miesięcznego pieska. Jako, że już rozmawiałam z moimi braćmi i siostrami nazwę go Till, jak Till Lindemann. Już nie mogę się doczekać. W środę też przyjedzie kliker. 
Piesek jutro będzie spał u mnie. A po jutrze może w piwnicy. Klatka jest jeszcze nie przygotowana i w ukryciu się z tego cieszę, bo kocham PSY. 
Nie wiem co mam wam jeszcze opowiadać. Może to na tule. 
Pozdrawiam! Pa Pa

czwartek

Poszukiwania!

Hej! Ostatnio szukam pieska, który brzydko mówiąc miałby mi "zastąpić" Aresa.
Bardzo mi się podoba Akita Inu.
Ale z tego co czytałam, to Akita nie jest na moje nerwy. Szybko się nudzi, sama wybiera sobie pana, a każdy pies w moim domu wybiera mojego tatę jako najważniejszego. 
No i Akita jest dla mnie za droga. Kosztuje około 3 000 zł. To nie na moje koszta. 

Więc ponownie muszę wrócić do Owczarka Niemieckiego. I nawet znalazłam tanią hodowlę, ale rodzice się nie śpieszą i nie wiem czy ten piesek nie będzie miał 3-5 miesięcy. a mi zależy na jedno-dwumiesięcznym szczeniaku. 

Pozdrawiam, pa pa :)

środa

Witam ponownie!

Cześć! Wracam do pamiętnika o moich dwóch pieskach. Z dobrą i złą wiadomością. 
Zacznę od złej. 
Siedemnastego kwietnia Ares zmarł. Nie mem co więcej wam powiedzieć. Popłakałam sobie i żyję. Uważam, że jestem na tyle dorosła, że jeśli chodzi o życie i śmierć to po prostu musi tak być. Ares ze swoją chorobą i starością się męczył. Zmarł naturalnie, bez takowych wspomagaczy takich jak uśpienie. W takiej sytuacji, nie mogę być samolubna. Muszę się trzymać i choć bardzo za nim tęsknię, to wiem, że dam radę. 

A teraz dobra wiadomość.
Wracam na tego bloga. Jest już po egzaminach gimnazjalnych, mam więcej spokoju. W każdym razie. możecie mnie znaleźć w dwóch miejscach. Tu i na moim drugim blogu

Tak więc zacznijmy pusta, biała karta się zapełnia tym oto postem. 
Pozdrawiam was mocno i zapraszam na mojego drugiego bloga :)

sobota

Od tego roku naprawdę nie cierpię świąt...

Jak miałam 4 lata pojawił się taki pies... Miał (ma) na imię Ares... Te 11 lat zapełnionych pięknymi chwilami... rodzina w święta postanowiła, że je zniszczy

W Wigilię (na szczęście nie przy stole) jedna z osób zaczęła rozmowę o Aresie... "jest już stary, niech się nie męczy, może będziemy musieli go uśpić"

Co??? te 11 pięknych lat... tak po prostu... ciach?..

Ja nie dam sobie rady... ja to wiem... jeśli Aresa zabraknie ten blog... zostanie sam z siebie tylko wspomnieniem...

Czy to tak ma się skończyć?

Z jednej strony ja nie chce żeby Ares cierpiał.., ale nie wyobrażam sobie bez niego życia... co jeśli będę miała zły dzień... Ares zawsze w taki dzień przy mnie był... A teraz co?

Rodzina ciągle wspomina o Aresie... że już może jest czas... że stawy... że stary... a ja? co ja mam mówić, że nie będę tęsknić? że mam w dupie te 11 lat... ja bo kocham... Aresa nazywam swoim mężem, chłopakiem...