Miałam napisać w sobotę, ale się nie chciało. Miałam napisać w niedziele, ale nie miałam kiedy. Więc dziś napisze.
Ostatnio często brałam Aresa na smycz i chodziłam z nim po podwórku. Dawno, ale to dawno tego nie robiłam. Szczerze mówiąc bardzo to lubię, ale nie mam na to czasu. Mogłam w wakacje, ale Kostek. Kostek jest ciągle wypuszczany na smyczy. Nadal Ares go nie lubi. "Starych drzew się nie przesadza", niestety. Czasu na to co się lubi zawsze jest mało.
Kostek ma pchły, a raczej miał. W sobotę czesałam go. Kostek ma przy uszach pełno ziemi i często również przy uszach sierść mu się filcuje. Więc tak mu tam sprawdzałam uczy i tak niżej obok zobaczyłam robaczka, bardziej przypominało to larwę. Zawołałam brata. Okazało się, że to jednak pchła. Zdjęłam mu tą starą obroże, wykąpałam i założyłam kocią obroże. Kiedyś tata się pomylił i kupił obrożę przeciwpchelną dla kota, a miała być dla Aresa.
W niedziele byłam u wujka. Mieszka trochę daleko, ale zaprosił nas na ognisko i takie tam, by uczcić nowy dom. Wujek ma małego synka i kupił sobie owczarka niemieckiego, suczkę. Ona jest przy tym chłopcu wszędzie. Jest straszne opiekuńcza. Aja, fajne imię, takie nie spotykane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz