Tydzień temu, w piątek wracam ze szkoły, wracam, podchodzę już do bramki, patrze... klatka Aresa otwarta. W głowie maiłam dwie opcje. Dobrą i złą. Lecz okazało się bardzo dobrze. Ares biegał sobie po ogrodzie. Lecz nie nie martwcie się, sznur (ponieważ nasza rodzina wie, że nie możne trzymać psa na łańcuchu) był bardzo długi i mógł chodzić po całym podwórku. Ares jest też codziennie wypuszczany z klatki.
Jest już ciepło, to znaczy jest już prawie lato co może oznaczać, że Ares traci dużo sierści, a w tym roku ilość tego co było w tamtym roku jest większa 3 razy. Ostatnio czesanie jednego przedniego "ramienia", ponieważ nie wiem czy łapą można to nazwać zajęło pół dużej miski. Czesanie poszło nam bardzo dobrze. Ares spisał się na medal, ale to co wyczesałam to też 1/3 całej sierści.
Kostek w tym czasie siedział pod wierzbą. Zabrałam go do Aresa do klatki i w ten sposób powstała "zamiana ról", "jaka symbolika".
Co prawda kostek zachował się nie ładnie, ponieważ zaznaczył tam swoje terytorium, ale nasz kochany, stary Ares nie pozwolił sobą pomiatać, i zaznaczył terytorium po nim.
Kiedy nadszedł moment, że robiło się dość późno i Aresa trzeba było odprowadzić do klatki, Kostek zaczął szczekać na Aresa. Ares patrzył się na niego nie wiedząc co ma robić. Siła i zdrowie już nie te, poszedł więc spokojnie do klatki. A potem wyszedł.
A wczoraj o 22 było jeszcze jasno. Mama kazała wyprowadzić mi Kostka na spacer, a ponieważ Ares był spuszczony, Kostka musiałam nieść przez podwórko, ale jednak przed tym wszystkim, podeszłam z Kostkiem na rękach do Aresa i poprosiłam mentalnie aby się powąchali. Wyglądało to bardzo grzecznie, ale Ares nie pozwolił na to by Kostek chodził po jego terytorium, więc kiedy Kostka chciałam postawić na ziemię, Ares chciała go złapać.
Dowiedziałam się też dziś, że Kostek boi się koparek.
Więc zapraszam do czytania, obserwowania i komentowania mojego bloga. Pozdrawiam i do następnego postu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz