Jestem przeziębiona i w domu siedzę cały czas. (Ja zawsze mam takie nieszczęście, że choruję w ferie, ale nie jest tak, źle, bo tylko kaszle i kicham i z nosa mi katar cieknie). Ale na przykład w niedzielę się bardzo źle czułam i nad ranem przyszedł zaopiekować się mną Kostek. Przyszedł szczeknął, że mam wstać i iść do kuchni się z nim pobawić.
Powiem wam, że Kostek wiele się nauczył np. "Leć do ...(brata)... do pokoju" (brat ma swój balkon i Kostek wychodzi tam w Zimę się załatwić, bo nikomu się nie chce zbytnio wychodzić z domu, albo "przynieś zabawkę/miśka" na to wołanie Kostek uradowany patrzy się i podchodzi do zabawek i je przyciąga.
Heh przypomniało mi się, ale to jest trochę głupie. W sobotę (uwaga, uwaga) specjalnie do Kostka udawałam Wilkołaka. I biegaliśmy po całym domu, on szczekał, ja warczałam. Szaleństwo. Skakaliśmy po kanapach, czołgaliśmy się pod stołami, ja próbowałam go złapać, on uciekał, albo mnie gryzł.
Ryszard Riedel |
Babuleńka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz