Jakieś 30 minut temu wracałam z kościoła, zaczął iść za mną jakiś pies. Mówiłam "uciekaj", ale on nie słuchał. W końcu doszłam do bramki, a tam stał tata z Kostkiem. Kostek zaczął śmiesznie warczeć, to znaczy on tak zawsze śmiesznie warczy, ale to zabawne. Potem zaczął szczekać i ciągnął mnie do tego psa kiedy tata dał mi smycz.
Mój mały obrońca <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz